"Historia Molly Kikks" - cz.1 Losów Rodziny Kikks.
Dawno temu, żyła sobie potężna czarodziejka. Miała ona trzy małe córeczki, które kochała nad życie. Jednak któregoś razu wrogowie kobiety napadli ją w domu. Użyła swojej magii i przeniosła swoje córki w różne miejsca w NosTale, aby je ochronić przed potwornym losem, jaki ją czekał. Kiedy stwory miały zadać jej ostatni cios, użyła resztek swojej mocy i uwolniła się z ciała jako dusza, a swe serce uniosła wraz ze sobą i ukryła gdzieś na krańcach świata.
Siostry dorastały samotnie, każda z osobna. Historia ta opowiada o najstarszej z sióstr, która jako jedyna pamiętała wszystko, co się stało przed kilkoma latami. Wiedziała, że gdzieś żyją jej siostry oraz że jej mama może wrócić do życia. Wystarczyło odnaleźć jej serce, a następnie ożywić je na nowo dzięki miłości i najmocniejszym zaklęciom świata... Jednak ona nie posiadała żadnych specjalnych umiejętności. Była zwykłą dziewczynką, z wielkimi marzeniami. Zaopiekowali się nią znajomi strażnicy miejscy.
Któregoś dnia, wybrała się na spacer po mieście. Odkryła dziwne przejście, które zaprowadziło ją do portu Avelus. Była tam po raz pierwszy, więc wszystko ją ciekawiło. W pewnym momencie trafiła na pewien posąg, do którego była dołączona tabliczka:
„Poświęcony Największej czarodziejce, jaka żyła na świecie- Just Kikks”
Tu dziewczyna powiedziała po cichu do siebie:
-Poświęcony mojej mamie….
Stała jeszcze przez chwilę, po czym poszła dalej. Trafiła na dziwny ołtarz. Stanęła na środku by odpocząć.
W pewnym momencie jakaś magiczna siła uniosła jej ciało. W jej dłoni pojawił się przedziwny kij, sukienka zmieniła się w piękny strój podróżnika, a nad jej głową zaczęła latać jakaś mała, świetlista postać.
W jednej chwili ze zwyczajnej dziewczynki, zmieniła się w czarodziejkę.
-Co się stało?!
Wtedy mała postać latająca nad jej głową, odezwała się.
-Stałaś się czarodziejką… Nie bój się mnie, twoja mama mnie przysłała. Utknęła w mroku, stara się odzyskać siły, ale sama nie da rady się ożywić. Ktoś musi odnaleźć jej serce. Do tego wybrała właśnie Ciebie…
-Ale gdzie ja mam go szukać?
-Nie mam pojęcia… Sprawdźmy na górze Krem, może tam znajdziemy odpowiedź.
-Więc, na co jeszcze czekamy? Ruszajmy!
Wyruszyły na górę Krem. Krążyły bez celu w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Podczas wędrówki spotkała pomocnego Kliffa oraz Wilkolwa, którzy się do niej przyłączyli. Przemierzali bezkresy górskie przez wiele godzin, ale nie znaleźli żadnego tropu, śladu, wskazówki. Napotkali mały obóz, gdzie postanowili się zatrzymać.
Rozgościli się w namiocie. Szukając czegoś do jedzenia, Molly znalazła jakieś notatki.
„Siódmy dzień wyprawy.
Dziś jest ostatni dzień mojej wyprawy. Podczas tego tygodnia trafiłem na trop serca Just Kikks. Byłem już bliski odnalezienia go, lecz broniły go potężne stwory, których nie dałem rady pokonać. Pozostawiam swój obóz dla zmęczonych poszukiwaczy przygód, a notatkę dla kogoś, kto szuka informacji na temat „Zatwardziałego serca”
Trener Calvin”
Po przeczytaniu notatki, Molly zaczęła mówić.
-A, więc jednak! Serce mojej matki jest gdzieś w tych okolicach! Zabierzmy te notatki i jak najszybciej wybierzmy się do trenera Calvina, chyba musi nam coś wyjaśnić…
Po czym wybrali się w podróż powrotną do NosVille* i czym prędzej pobiegli w stronę Sali treningowej.
-Trenerze Calvin! Trenerze Calvin!
-Witaj Molly, co u Ciebie słychać?
-Mam do Ciebie bardzo ważną sprawę!
-Cóż to takiego ważnego?
-Spójrz, co znalazłam wędrując po górze Krem… Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałeś??
Calvin wziął do rąk notatkę i przeczytał.
-Pamiętam to… To było dwa lata temu… Po tym jak Twoja matka zdecydowała się je ukryć, schowała je w głębi Glacernon*, dzięki czemu zamarzło i stało się skamieniałe. Jednak, kiedy potwory były bliskie odnalezienia go, zabrała je i ukryła na górze Krem. Jednak tam też nie było bezpieczne… Podobnież przeniosła je gdzieś do Lasu Jodłowego*, ale nie wiem nic na ten temat.
-Więc mam krążyć bez celu po lesie w poszukiwaniu śladów?
-Nie, tam są zbyt silne potwory. Nie dasz rady. Chociaż gdyby…. Nieee…
-Gdyby co?
-Gdybyś zyskała moc światła, może wtedy mogłabyś dać sobie radę, ale nie gwarantuję.
-Ale jak mam zdobyć tę moc?
-Wykonując zadania, które da Ci Niebieski Kamień Duszy, jednak to nie takie proste…
-Ale gdzie mogę go znaleźć?
-W Świątyni Fernon B2, ale uważaj na siebie…
-Dziękuję za pomoc!
-Nie ma sprawy…. Powodzenia!
Po ciężkiej wędrówce, nareszcie dotarła na miejsce. Po wykonaniu wszystkich wymyślnych zadań wyznaczonych przez Niebieski Kamień Duszy, Molly nareszcie zdobyła moc światłości. W jednej chwili przemieniła się w piękną dziewczynę ubraną na różowo, z długimi blond włosami.
-Ojej! Teraz na pewno dam sobie radę w lesie jodłowym!
Wyruszyła w stronę lasu. Po długiej wędrówce dotarła do celu swej wędrówki.
Wędrowała przed siebie, ledwo uciekając strasznym, drzewnym Zombie. Znalazła Leśniczówkę i weszła do środka. Była bardzo zmęczona podróżą, więc postanowiła odpocząć.
W pewnym momencie usłyszała odgłosy walki. Wyjrzała przez drzwi Leśniczówki i ujrzała Wojownika walczącego z potworami.
Był ranny, potwory właśnie miały go ranić śmiertelnie, kiedy Molly przyszła mu z pomocą. Odgoniła potwory, ale wojownik był nieprzytomny. Zabrała go do Leśniczówki by opatrzyć jego rany.
Opiekowała się nim przez kilka dni. On czuł się coraz lepiej. Z każdą chwilą wiedzieli o sobie coraz więcej. Któregoś dnia rano, Molly powiedziała do niego:
-Idę poszukać czegoś do jedzenia, a ty posiedź i odpoczywaj.
Wyszła. On usiadł na łóżku i zaczął się zastanawiać, dlaczego ona nadal tu jest, dlaczego nadal się nim zajmuje. Doszedł do wniosku, że już nie jest nieznajomą, która go uratowała. Jest tą, z którą chcę spędzić resztę życia.
Po pewnym czasie Molly wróciła z koszykiem owoców do Leśniczówki. Usiadła obok niego na łóżku i dała mu kilka owoców.
-Proszę, jedz.
-A ty? Nie będziesz jadła?
-Ja dam sobie radę. Ty musisz odzyskać siły. Proszę, jedz.
-Pod warunkiem, że ty też coś zjesz.
-No dobrze…
Wzięli do rąk owoce i zaczęli jeść. W pewnym momencie Mark odezwał się niepewnie.
-Molly… Chcę Ci coś powiedzieć…
-Co takiego?
-Chcę Ci powiedzieć… że… że… Że nie uważam Cię jedynie za tą, która mnie uratowała. Uważam Cię za kogoś więcej. Przez te kilka dni doszedłem do wniosku, że to ty jesteś tą, z którą chcę spędzić resztę życia…
Wzrok Molly utkwił w podłodze. Nie mówiła nic, nie robiła żadnych gestów. Siedziała zapatrzona w ziemię. W głębi serca czuła, że powiedział jej to, co ona chciała powiedzieć już przed wyjściem...
-Molly…? Czy coś się stało?
-N…Nie… Nic…
-I co ty na to?
-Co ja na to?... Ja… ja chciałam Ci powiedzieć to samo, tylko nie wiedziałam jak…
Ich spojrzenia zeszły się. Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy. W pewnym momencie ich usta złączyły się w pocałunku, który przypieczętował wypowiedziane przed chwilą słowa.
-Czy to znaczy, że…
-Tak, właśnie tak…
Jakiś czas później zaczęli się szykować w dalszą drogę. W pewnym momencie Molly zaczęła prowadzić jakaś dziwna moc. Czuła, że jest już blisko, kiedy po raz kolejny spojrzała w stronę Marka. Zaczęła myśleć.
[ Przecież nie mogę pozwolić mu na to, żeby szedł ze mną… To jest zbyt niebezpieczne… Nie, muszę coś zrobić…]
Po czym zmieniła kierunek i oboje szli w stronę Młyna. Weszli do środka. Molly została przy wejściu, kiedy Mark poszedł kilka kroków dalej.
-Molly, po co tu przyszliśmy?
-Nie mogę Ci pozwolić na to, żebyś ze mną szedł… To zbyt niebezpieczne…
Rzuciła na Marka zaklęcie, które sprawiło, że nie mógł się ruszyć.
-Nie chcę, ale muszę. Nie zniosłabym gdyby coś Ci się stało… Nie martw się o mnie, wrócę do Ciebie…
-Nie, Molly! Zaczekaj!
Molly wyszła. Ruszyła Tam, gdzie prowadziła ją moc.
Cudem uciekła przed stadem jaszczurów, aż doszła do przejścia na górę Krem. Nagle w skale pojawiło się tajemne przejście. Weszła do środka. Trafiła do mroku. Stała na przedziwnym kamieniu unoszącym się w powietrzu, który nagle zaniósł ją na pole bitwy, którą miała stoczyć. Jednak nie była tam sama. Prócz niej były tam dwie inne dziewczyny. Po chwili okazało się, że wszystkie trzy siostry spotkały się po to, by zniszczyć straszliwego potwora, który bronił zatwardziałego serca. Nagle ziemia zatrzęsła się. Przed Molly, Marry i Stephanie pojawił się olbrzymi stwór.
Pierwszy atak padł na siostry Molly. To on spowodował, że przeniosła je na szybujący kamień, gdzie potwór nie dał rady ich dosięgnąć. Sama walczyła ze straszliwym monstrum. Tylko dzięki swojej magii znosiła jego ataki. W końcu zebrała większość swojej mocy w jedno potężne zaklęcie i pokonała stwora, z którego dłoni powoli wypadło zatwardziałe serce.
Podniosła je, a nogi załamały się pod nią od zmęczenia. W tej samej chwili na pole bitwy wszedł Mark. Jakimś cudem udało mu się uwolnić i od razu ruszył za Molly. Podbiegł do niej i pomógł jej wstać. W tym samym momencie Marry i Stephanie wróciły na pole zakończonej przed chwilą bitwy. Zebrała resztki sił, wzniosła swoją różdżkę i zatwardziałe serce ku niebu i wypowiedziała zaklęcie. W jednej chwili serce uniosło się, a z nieba zleciał przedziwny duch, który się z nim połączył, po czym stały się jednością i przemieniły w Just Kikks.
Molly o ostatnich siłach stała podpierana przez Marka, kiedy Just podeszła do nich.
-Witaj Molly.
-Mamo… Ty jednak żyjesz!
Krzyknęły wszystkie trzy siostry, po czym mocno uścisnęły mamę.
-Tak, żyję i to dzięki Wam. Tak się cieszę, że Was widzę!
Just spojrzała na Molly i Marka, który nadal pomagał jej utrzymać się na nogach.
-Hmm… To Ciebie Molly uratowała w lesie, tak?
-Owszem, ale skąd pani to wie?
-Pewna mała duszyczka, która opiekuje się Molly mi o tym powiedziała.
Tu Molly spojrzała się na wróżkę latającą nad jej głową.
-Skoro już jesteśmy razem, to wróćmy wszyscy spokojnie do NosVille.
Powiedziała Just. Rozłożyła ręce, magiczne światło otoczyło wszystkich i już po chwili byli w centrum NosVille.
Wszyscy mieszkańcy urządzili wspaniałe przyjęcie na cześć Just Kikks i jej córek, które ją uratowały.
Znowu byli jedną, szczęśliwą rodziną, do której dołączył również Mark.
Już o nic nie musieli się martwić. Razem, mogli pokonać wszystkie przeciwności losu, jakie ich napotykały.
K O N I E C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz